Autor: Dan
Brown
Tytuł:
Zaginiony Symbol
Wydawnictwo:
Albatros, Sonia Draga
Ilość stron: 623
Okładka:
miękka
Tę książkę dostałam w szkole na
zakończenie roku. Myślę, że wybranie jej było jedną z najlepszych decyzji, jakie podjęłam w minionym roku szkolnym.
Jest to jedna z książek z serii o
Robercie Langdonie. Tym razem sławny profesor dostaje nagłe zaproszenie do
Waszyngtonu od swojego przyjaciela Petera Solomona. Langdon ma wygłosić odczyt
w słynnym Waszyngtońskim Kapitolu jeszcze tego samego dnia. Jednak, gdy
bohater przybywa na miejsce, okazuje się, że na ten dzień nie ma zaplanowanego
odczytu, a w sali obok zostaje znaleziona odcięta ,,Dłoń Tajemnic” Petera.
Profesor został siłą wciągnięty do gry, w którą nie chciał grać. Ma zaledwie
kilka godzin na rozwiązanie największej tajemnicy masonów i tym samym
uratowanie przyjaciela. A może i całego świata?
Jest to jedna z tych książek, o
których trudno cokolwiek powiedzieć, ale kilka rzeczy jest pewnych. Po
pierwsze, z pewnością nie jest to książka dla osób, które nie są jeszcze pewne w co
wierzą w sensie religijnym i moralnym. Takie historie mogą trochę namieszać w
głowie. Po drugie, trzeba sięgać po tę publikację z nastawieniem, że nie znajdziemy
tam zbyt wielu prawdziwych informacji. Większość spisanych w niej ,,faktów” to
jedna, wielka bzdura. Należy ją traktować po prostu jak zabawę dla umysłu, bo
tym jest i niczym więcej. Jest to książka, która nie każdemu przypadnie do
gustu. Niektórzy są skłonni zaliczyć ją do tak zwanych ,,ciążkich lektur” i tu
chyba mogę się zgodzić. W mojej ocenie, to co Brown zrobił z tą historią…to
chyba jest geniusz. Niesamowicie wykreował świat, stworzył niesamowite zagadki
i tajemnice. A na koniec doprowadzał wszystko do tak prostego, że aż genialnego
rozwiązania. Każdy etap jego zagadek jest co najmniej dwuznaczny. Można go
interpretować na różne sposoby, a do tego dynamiczna akcja sprawia, że
książka ma w sobie to coś, dzięki czemu jest taka niezwykła i trudna do
opisania.
To trochę tak jak z Tolkienem. Nie każdy daje radę przeczytać jego
książki. Tylko że przy Tolkienie więszość może, a przy Brownie większość nie daje
rady. Tę niezwykłą opowieść z całego
serca polecam, ale tylko wprawionym czytelnikom i molom.
Przepraszam,
że dodaję dopiero teraz, ale byłam w szpitalu i nie miałam możliwości dodania
recenzji. Zapraszam do komentowanie! ~Thalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz