środa, 19 sierpnia 2015

Zwycieska praca Oli



Witajcie. Chciałam Wam przedstawić opowiadanie, które zwyciężyło w konkursie. Przed Wami historia stworzona przez Olę! 
Moja ulubiona bohaterka: Celaena Sardothien - seria "Szklany Tron"
Charakterystyka bohaterki: Dziewczyna, która w krótkim czasie przeszła bardzo wiele. Straciła rodziców i została zabrana pod opiekę Arobynna, który wyszkolił ją na najlepszą zabójczyni Adarlanu. Ma piękne długie blond włosy i ogromne poczucie humoru. Przy niej nikt nie będzie się nudził.

"Cisza przed burzą?"
Dzisiejszy dzień wydał się mi i Celaenie wprost idealny na biwak. Spotkałyśmy się o dziesiątej i spakowałyśmy potrzebne rzeczy takie jak: namiot, dwa śpiwory, dwie wędki, zapalniczkę, oraz dwa bidony i pianki na grilla. Mój tata ma własną łódkę i podrzucił nas na pobliską wyspę, dla podróżników zwaną Wyspą Skarbów. Krążą plotki o takiej nazwie, aby owiać tajemnicą to miejsce i rzekomo to ma zachęcać turystów do jej odwiedzania. Tak naprawdę jednak jest ona opuszczona i nigdy nie widziałam tu żadnego człowieka.
-Przypłynę po was jutro o jedenastej. Bawcie się dobrze dziewczyny. -rzekł tata.
-Trzymaj kciuki, żebyśmy złowiły ryby, bo inaczej nie będziemy miały nic do zjedzenia. -powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Jesteście pewne, że nie chcecie kanapek?- spytał przejęty tata.
-Przecież mamy pianki, poza tym, na drzewach rosną owoce.- odparła Celaena.
-No dobrze, przecież nie jesteście już małymi dziewczynkami. Muszę już płynąć, mam dziś dużo pracy, do zobaczenia jutro.
-Pa- powiedziałyśmy chórem.
Kiedy tata już odpłynął, Celaena powiedziała:
-Czas się zabawić, zaplanowałam na dzisiaj niesamowity dzień.
-Czyżby? To od czego zaczynamy? -spytałam pełna entuzjazmu.
-Mogę rozbić namiot, a ty przynieś kilka bananów.
-Mi pasuje- odłożyłam plecak i odeszłam.
Ta wyspa ma niepowtarzalny klimat. Czuję jakbym znała ją od kilku lat. Tak właściwie to tak jest. Bo odkąd pamiętam przyjeżdżałam tu z rodzicami i właśnie pewnego razu spotkaliśmy tu Celaenę. Jest ode mnie kilka lat starsza. Teraz ma 22 lata, a ja 17, i chociaż czasami to miejsce wydaje mi się straszne, to wiem że przy niej nie muszę się niczego bać.
Zerwałam kilka bananów, które wisiały najniżej i wróciłam do przyjaciółki.
-Szybko ci poszło-zawołała.
-To ty w mgnieniu oka rozbiłaś namiot-powiedziałam pełna zaskoczenia.
-To pora na najciekawszą część- wzięła banana i powiedziała-Poszukiwanie skarbów.
-Naprawdę wierzysz w te bzdury?
-Ola możesz być spokojna, czytałam że pradawni osadnicy zakopali tu złoto.
-No to w drogę-odrzekłam choć nie byłam do końca co do tego przekonana.
***
Jakieś dwie godziny później wróciłyśmy z niczym poza pogryzieniami komarów i siniakami, które zrobiłam sobie potykając się o korzeń.
-Wydaje mi się, że już prawie byłyśmy na miejscu.-powiedziała szeptem Celaena.
-Ała- wyjąkałam tylko dotykając swój zdarty łokieć.
-Wiem, że nie mamy żadnych kremów, więc może lepiej połóżmy się w namiocie i pogadajmy?-powiedziała ze smutkiem Celaena.
Widząc żal w jej oczach nie mogłam się na to zgodzić.
-Jest w porządku, kąpiel dobrze mi zrobi, możesz w tym czasie rozpalić ognisko to zjemy pianki, a potem pójdziemy dalej zwiedzać wyspę. -odparłam pełna nadziei.
-Dzięki, już się robi, tylko się tam nie utop.-dobry humor jej wrócił.
-Mam kartę pływacką.-odrzekłam z dumą
-Dobra już się tak nie przechwalaj.-wytknęła język.
Słońce prażyło moją skórę, a gdy weszłam do wody było mi naprawdę przyjemnie. Wtem dostrzegłam w oddali plamę na morzu, czy to łódka? Pełna obawy wyskoczyłam z wody i pobiegłam w kierunku naszego namiotu.
-Celaena?-wołałam, gdyż nie było jej na miejscu.-Chodź, pokaż się, gdzie jesteś?
-Bu!-ktoś złapał mnie od tyłu.
-Weź mnie tak nie strasz!- serce podskoczyło mi do gardła
-Spokojnie zerwałam kilka gałęzi, przydadzą się na pianki. A i widziałam sroki latające tuż nad ziemią.
Zgodnie z przepowiedniami nisko latające sroki symbolizują deszcz, do tej pory zawsze się sprawdzało.
-O nie-wydęłam usta ze smutku- Trzeba była wziąć komórkę.
-Przecież wiesz, że tutaj nie ma zasięgu.
-Masz rację- przyznałam-ale słońce tak mocno świeci, może to przelotny deszcz. Poza tym tata po nas przypłynie, jeśli będzie burza, prawda?
-Gorzej jeśli...-przerwała Celaena.
-Co?- spytałam natychmiast.
-Zrywa się wichura. Patrz-wskazała na ledwo przymocowany do ziemi namiot.
***
Jakiś czas później pogoda się uspokoiła. Co prawda padał deszcz, jednak udało nam się schować pod wielkim drzewem i przetrwać strumienie wody. Nasze zapasy nie ucierpiały. Kiedy w końcu deszcz minął, poszłyśmy złowić rybę, którą właśnie teraz smażyłyśmy.
-Coś ten dzień nie przebiegł tak jak powinien-odezwała się w końcu Celaena.
-Ale się jeszcze nie skończył, wciąż jest jasno, za chwilę będziemy najedzone, więc mów tylko czy jeszcze coś zaplanowałaś.
-W sumie tak, ale wątpię żeby to doszło do skutku.
-Hej damy radę, gadaj natychmiast co to takiego.- mrugnęłam do niej z nadzieją, że jej dobry humor powróci wraz ze zniknięciem deszczu.
-To i tak już nieważne, bo...-w tej chwili rozległ się skowyt, a następnie huk.
***
Byłam przeciwna temu pomysłowi, jednak Celaena stwierdziła, że musi odkryć skąd pochodzi hałas. To mogły być dzikie zwierzęta, mogły być drzewa, praktycznie mogło być cokolwiek. Po długiej wędrówce, przypomniałam sobie o łódce na morzu, więc szturchnęłam Celaenę w rękaw.
-Muszę ci coś powiedzieć, możemy się na chwilę zatrzymać?
-Ola nie panikuj, jesteśmy już na miejscu.
-Ale to ważne...
-Zobacz-przesunęła krzak i wskazała ręką.
Moim oczom ukazał się namiot. Najzwyklejszy namiot, tylko, że nie należał do nas.
-Chodź, musimy sprawdzić bliżej czy ktoś tam jest, może potrzebować pomocy.
"Lub to koleś z siekierą i nas zabije" -pomyślałam.
-To chyba nie najlepszy pomysł.
-Strach cię obleciał, co?
-Tam może być ktokolwiek lub cokolwiek, a wiesz dobrze, że od kilku lat jak tu jesteśmy, nigdy nikogo nie spotkałyśmy.
-Zawsze musi być pierwszy raz, poza tym co będziemy robić-mrugnęła.
-Nie wiem jak ty, ale mi zależy na własnym życiu.
-Oj przestań, sprawdzimy tylko i wracamy.
-Sama tego chciałaś-Emocje wezbrały się we mnie i jedyne co mogłam zrobić to uciec z tego miejsca.
***
Chciało mi się płakać. Zostawiłam przyjaciółkę i nie wiedziałam co robić. Dlatego położyłam się tylko w śpiworze i czekałam aż przyjdzie sen. Wiedziałam, że Celaena wkrótce wróci, jest też dzielna więc sobie poradzi, ale najbardziej bolało mnie, że nie ma jej teraz ze mną.
***
Musiałam zasnąć na jakiś czas, bo było już ciemno. Celaeny nadal nie było w namiocie. Jej ciekawość widać nie dała jej spokoju i musiała odkryć do kogo należy namiot. Rozsunęłam suwak i zdałam sobie sprawę, że naprzeciwko mnie jest rozbity dokładnie ten sam namiot, który widziałyśmy wtedy głęboko w lesie. Stwierdziłam, że nie mogę się więcej bać. Podeszłam do namiotu, rozsunęłam suwak i zobaczyłam przyjaciółkę. Nie ucieszyłam się jednak na jej widok, gdyż była nieprzytomna, miała związane ręce i nogi oraz zaklejoną buzię, na szczęście oddychała. Zobaczyłam kartkę leżącą przy jej ciele, a niej napisane było:
"Jeśli tak traktujesz przyjaciół, to zastanów się czy chcesz ją uratować. Musisz odnaleźć lek, który wybudzi ją ze śpiączki, masz czas do rana, inaczej zginie. Ola, ta wyspa jest duża, a lek bardzo daleko, najpierw idź w miejsce, w którym zobaczyłyście ten namiot po raz pierwszy. Pamiętaj, Celaena czeka."
***
Ta wiadomość doszła do mnie dopiero po chwili. To było jak w filmie grozy. Była noc, a ja miałam szukać leku dla przyjaciółki. Miałam tylko noc, bo rano... Zachciało mi się płakać. Stwierdziłam, że mogę to zrobić, dam radę, poza tym teraz na pewno bym nie zasnęła, więc co mam robić?
***
Kiedy w końcu doszłam do miejsca, gdzie po raz pierwszy zobaczyłyśmy namiot, zdałam sobie sprawę, w jak beznadziejnej sytuacji właśnie się znajduję. Nie miałam nic do obrony, a jakiś psychopata w każdej chwili mógł mnie zabić. Zobaczyłam karteczkę i moje myśli natychmiast zajęły się myślami o przyjaciółce. Zaczęłam czytać i wtem coś uderzyło mnie w głowę, przez co straciłam przytomność...
***
-Wstawaj śpiochu-usłyszałam znajomy głos, głos kogoś bliskiego...przyjaciółki?
Głowa strasznie mnie rwała, ale postanowiłam otworzyć oczy.
-Ty żyjesz, nic ci nie jest?-spytałam tylko gdy zobaczyłam twarz Celaeny.
-Daj spokój miało być zabawnie, a przerodziło się w horror.
-Jak to?-jej słowa jeszcze do mnie nie docierały.
-Zaraz będzie tutaj twój tata, więc będę się śpieszyć, masz dobrze ci zrobi- podała mi wody i kawałek ryby.
Nic nie odpowiedziałam, więc przyjaciółka zaczęła mówić.
-Początkowo mieli przyjechać moi kuzyni i w trakcie gdy my będziemy rzekomo "szukać skarbów", oni rozbiją koło nas namiot i wtedy to miało być trochę straszne i śmieszne. Bo mieli wyskoczyć z namiotu i nas przestraszyć tyle. Jednak zerwał się wiatr i ty nie najlepiej się czułaś, więc nie mogłyśmy ruszyć się z miejsca. Mieliśmy jednak plan B, jeśli coś by nie wypaliło, mieli wtedy pójść w to miejsce, w które szliśmy. Te odgłosy, niby straszne huki miały być znakiem, że możemy ruszać w drogę, gdyż są już na miejscu. Później zdałam sobie sprawę, że mogłaś widzieć ich łódź, gdy się kąpałaś, dlatego gdy chciałaś mi powiedzieć coś ważnego wiedziałam o co chodziło. Na szczęście byłyśmy już u celu, więc kazałam ci być cicho i spojrzeć na namiot. Byłam ciekawa jak zareagujesz, jednak nie spodziewałam się, że uciekniesz. Próbowałam cię jakoś przekonać, ale mi się nie udało. Bo miałyśmy tylko rozsunąć suwak i Bu, tam są moi kuzyni. Było mi smutno, że nie spędzamy razem czasu, więc zgodziłam się na głupi pomysł moich kuzynów. Ale i on się nie powiódł, bo jak wróciliśmy spałaś jak suseł. I na tym miał być koniec, więc rozbiliśmy obok namiot i byłam tak bardzo zmęczona, że zasnęłam. Naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło ale moi kuzyni oni są nieprzewidywalni. Widać musiałam spać, równie mocno jak ty, więc mnie związali. Zastanawiam się skąd mieli liny. No nieważne, dowiedziałam się potem, że wymyślili niewinny żarcik. Napisali dwie karteczki i byli ciekawi co się wydarzy. Nie spali tylko czekali tam gdzie oberwałaś w głowę. Zrobili to bo nie wiedzieli co ci powiedzieć, było ciemno, jacyś dwaj obcy ludzie zaczęli by coś do ciebie mówić, sądzili że się przestraszysz. Musieli jakoś zakończyć ten żart więc cię walnęli. Przepraszam Cię za to, gdy tylko wstałam i mi to opowiedzieli kazałam im się stąd wynosić. Dzięki im, że chociaż cię tu przynieśli. Obiecuję, że skopię im tyłki jak tylko się stąd wydostaniemy. Błagam możesz nie mówić o tym rodzicom, bo jeszcze przestaną mnie lubić. No to chyba skończyłam opowiadać, masz zamiar coś powiedzieć?
Nareszcie wszystko stało się jasne, wszystko się wyjaśniło. Puzzle stworzyły układankę. Nie miałam do niej pretensji, ani żalu, nie miałam też żadnych pytań.
-Oczywiście, że nie powiem, to było cudowne przeżycie jak teraz o tym pomyślę. - przytuliłam ją.
-Naprawdę byłaś odważna ruszając mi na ratunek, nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna. Zdobyć się na taki czyn, aby ratować przyjaciółkę.
-Trzeba tylko wymyślić jakąś wymówkę, co robiłyśmy, żeby nie było żadnych wątpliwości co do wczoraj. -uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie mamy już zbyt wiele czasu, chyba widzę tam łódkę...
###

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz