Witam Was cieplutko
w ten depresyjny i pochmurny poniedziałek. Nic tylko zawinąć się w puchaty
kocyk, zrobić sobie gorącą czekoladę lub pyszną kawusię i zaszyć się gdzieś z
ciekawą książką. Najlepiej jakimś grubaśnym tomiszczem. Mimo to, postanowiłam
napisać specjalnie dla Was zupełnie nowy post, całkiem inny niż te
dotychczasowe. Być może trochę luźniejszy. Ale ja tu gadam i gadam, a chciałam
zupełnie o czym innym. Oto przedstawiam Wam zupełnie nową serię postów, które
(miejmy nadzieję) będą pojawiać się regularnie. W poniedziałki. Co tydzień. Albo
co dwa. Jeszcze zobaczę jak to wyjdzie. Nowa seria, jak już pewnie
zauważyliście, nazywać się będzie „Kącik Poetycki”. Co w niej znajdziecie? Wiersze
różnych autorów, które bardzo mi się spodobały, albo w jakiś szczególny sposób
do mnie trafiły. Jeśli sami tworzycie jakiś wierszopodobne dzieła, to możecie
przesłać mi je na maila maniaczkawkrainieksiazek@wp.pl,
a ja bardzo chętnie je opublikuję w „Kąciku”. Może sama też coś naskrobię? Pewnie
gdy słyszycie „wiersz” od razu macie chęć wyłączyć komputer, czy na czym tam
przeglądacie internety, bo od razu kojarzy Wam się z nudnymi lekcjami języka
polskiego. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle, nie mam zamiaru ich w żaden
sposób analizować, czy interpretować, ale Wy możecie podzielić się w komentarzu waszymi
skojarzeniami czy spostrzeżeniami. To jak, gotowi? Zaczynamy :D
Dziewczyna
Dwunastu braci, wierząc w sny,
zbadało mur od marzeń strony,
A poza murem płakał głos, dziewczęcy
głos zaprzepaszczony.
I pokochali głosu dźwięk i chętny
domysł o Dziewczynie,
I zgadywali kształty ust po tym, jak
śpiew od żalu ginie…
Mówili o niej „Łka, więc jest!” – i nic
innego nie mówili,
I przeżegnali cały świat – i świat
zadumał się w tej chwili…
Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w
mury tłuc z łoskotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto jest
człowiekiem, a kto młotem?
„O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim
śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!” –
Tak, waląc w mur, dwunasty brat do
jedenastu rzecze.
Ale daremny był ich trud, daremny
ramion sprzęg i usił!
Oddali ciała swe na strwon owemu
snowi, co ich kusił!
Łamią się piersi, trzeszczy kość,
próchnieją dłonie, twarze bledną…
I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc
wieczystą mieli jedną!
Lecz cienie zmarłych – Boże mój! –
nie wypuściły młotów z dłoni!
I tylko inny płynie czas – i tylko
młot inaczej dzwoni…
I dzwoni wprzód! I dzwoni wspak! I wzwyż
za każdym grzmi nawrotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto tu
jest cieniem, a kto młotem?
„O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim
śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!” –
Tak, waląc w mur, dwunasty cień do
jedenastu innych rzecze.
Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a
cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy
dość się nie umiera…
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego
pragnie ów, co kona!...
I znikła treść – i zginął ślad – i powieść
o nich już skończona!
Lecz dzielne młoty – Boże mój! –
mdłej nie poddały się żałobie!
I same przez się biły w mur, huczały
śpiżem same w sobie!
Huczały w mrok, huczały w blask i
ociekały ludzkim potem!
I nie wiedziała ślepa nic, czym bywa
młot, gdy nie jest młotem?
„O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim
śmieć Dziewczynę rdzą powlecze!” –
Tak, waląc w mur, dwunasty młot do
jedenastu innych rzecze.
I runął mur, tysiącem ech wstrząsając
wzgórza i doliny!
Lecz poza murem – nic i nic! Ni żywej
duszy, ni Dziewczyny!
Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w
kwiatach losu!
Bo to był głos i tylko – głos, i nic
nie było, oprócz głosu!
Nic – tylko płacz i żal i mrok i
niewiadomość i zatrata!
Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż
innego nie ma świata?
Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec
zmarniałych w nicość cudów,
Potężne młoty legły w rząd na znak
spełnionych godnie trudów.
I była zgroza nagłych cisz! I była
próżnia w całym niebie!
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy
ta próżnia nie drwi z ciebie?
Bolesław Leśmian
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz